• » RiderBlog
  • » mitur
  • » Lubomirscy i Potoccy gdyby dziś żyli - byliby moto.
Najnowsze komentarze
Widać że ten jas13 nie siedział je...
Fajne. Ja mam SIDI GAS GREY i jest...
Buty ładne, acz widoczne przeznacz...
Jurajski_Zbych do: Zagadkowy Hyosung Karion
@se myślę - wiesz co, WT to mi w S...
se myślę do: Zagadkowy Hyosung Karion
Klon yamahy wt125
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

09.08.2015 23:30

Lubomirscy i Potoccy gdyby dziś żyli - byliby moto.

... czyli Motozlot w Łańcucie.

Witam.

Nie nie, aż tak daleko nie pojechałem na swojej 125tce (choć jakże gorzko tego pożałowałem). Raczej rodzinne podróże pchnęły mnie z mojej Częstochowy w serce jeszcze bardziej upalnego Podkarpacia. Piękne było to, że kiedy wyluzowany i chłodzony pracującą do granic wytrzymałości klimatyzacją jechałem swoją Hondą Civic, po drodze mijałem motocyklistów i o mało nie waliłem LwG... tak, od 3 tygodni nie wsiadłem do samochodu ! Odkąd zakupiłem skuta, staram się nie siedzieć na kierownicą swojego samochodu ! Nabrałem już tak odruchowego LwG, że musiałem trzymać ręce mocno na kierownicy żeby nie podnosić ich w geście pozdrowienia. A ciepło wypychało coraz to większą ilość motocyklistów na drogi, których mijałem jadąc przez Jędrzejów, Pińczów, Busko-Zdrój, Szczucin i Dębicę w stronę stolicy podkarpacia.

Wieczór w podkarpackiej Kosinie mijał jak z bicza strzelił i nic nie zapowiadało tego co miało nadejść nazajutrz. Postanowiłem jako domorosły historyk zaprosić moją rodzinę do zwiedzania zamku Lubomirskich i Potockich w Łańcucie. Ale nie osobiste losów perygrynacje Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, która choć niskiego wzrostu dzierżyła na swym koncie całkiem wysokie kwoty, ani Alfreda hr. Potockiego, któren był 11 wagonów dzieł sztuki i majątku potomnych wywiózł do Szwajcarii gdzie utrzymując rozbuchaną stopę życiową i hazardując w lokalnych kasynach, owe dobre przetracił wiodły mnie po ulicach  Łańcuta. Zapoznawszy się z lokalami w których bywały najważniejsze Państwa naszego osoby od w. XVII aż do do roku 1944 wyszedłem na ulice Łańcuta aby podziwiać Zlot Motocyklowy w Łańcucie ! A było na co popatrzeć. Zdjęcia tego nie oddają, bowiem na szybko cyknąłem swoją komórkę fotki dwie:

Najfajniejsze było to że zlotowcy automatycznie, podczas przejazdu przez Łańcut, podzielili się na pewne grupy w których podróżowali.

1. Goldwingi i takie tamy - wielkie moto o silnikach, których często nie mamy w autach którymi jeździmy.

2. Drugą grupą były tzw motocykle historyczne i nie chodzi tu tylko o esesmańskie powozy z wózkiem bocznym, ale wogóle o moto, które miały żółtą rejestrację. Moje zainteresowanie wzbudziła BMW'ka z bokserem leżącym, jakie znamy z dróg, ale taka osadzona w latach 50-60tych. Co to za model był - nie wiem, aż tak się nie znam.

3. Było trochę Enduro - o dziwo samych małych pojemności i dwusuwowych.

4. Skutery słabo reprezentowane, najczęsciej leciwe Hondy i Burgmany.

5. Dość silną reprezentację miały motocykle z PRLu tutaj prym wiodły WSK'i w tym kilka w takiej wersji ala enduro z tą charakterystyczną pokrywą wydechu.

6. Ścigacze również ze słabą reprezentacją, głównie przechodzone CBF, CBRki w różnych pojemnościach,

7. Dośc dużo jechało turystycznych Enduro, o dziwo podczas całego mojego pobytu na Podkarapaciu widziałem bardzo dużo używanych (czasem "zużytych") TDM'ek. To moto widziałem wiele razy i podczas zlotu i całego weekendu.

8. Całość listy zamykają tzw wynalazki. Tu mam na myśli jakieś moto z kierownicą wyciągniętą jak baranie rogi, słynne cruisery z rurami owiniętymi jakimś azbestwoym kocykiem i drutem z farelki, jakieś pokraki na których zastanawia się zapewne sam motocyklista "dlaczego ja na tym tak siedzę" :D etc.

9. Przybyła wreszcie do nas (na różnych motocyklach) olbrzymia grupa kolegów Magyarów. Co charketrystyczne - a mnie nie dziwi bo zawsze miałem Węgrów za luzaków i odjechanych ludków - rzucali się w oczy swoim niecodziennym ubiorem, flagami w barwach narodowych Węgier przerzuconymi przez plecy, oraz śmiesznymi koszulkami, wąsami, oraz ogólnym luzem jaki cechuje potomków Huna Attyli. Duma z prezentowania swoich symboli narodowych - godna naśladownictwa.

Przejazd ulicą wzdłuż Zamku - przepiękne widowisko.

Tak sobie myślałem oglądając to piękne widowisko, że kiedy 23 grudnia 1815 hr. Jan Potocki herbu Pilawa trawiony melancholią odbierał sobie życie strzałem z pistoletu, nigdy nie popełniłby tego czynu dzisiaj. On pierwszy aeronauta polski, człowiek chętny wspaniałych podróży i niezwykłych przeżyć, gdyby pod bokiem swojego pałacu zobaczył taką rajteradę, sam zakupiłby motocykl i wziął udział w tej paradzie. Bo fantazji nigdy mu nie brakowało - jak i wszystkim którzy brali udział w Zlocie.

A ja tam byłem, piwo głównie piłem, a co widziałem to po krótce opisałem. LwG !

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz