06.05.2015 10:24
Jak jeździć.... nie samemu czyli z małym przyjacielem z przodu
Witam !
Wiem że ryzykuję wiele. Być może więcej niż tylko utratę dobrego imienia. W Polsce gdzie wszystko jest zakazane i nic nie wolno, być może niektórzy uznają mnie za mordercę (potencjalnego ;-)))) i za wyrodnego ojca. Ale tak pewnego razu stwierdziłem, że urok podróżowania na skuterze mogę sprzedać mojej 4-letniej córce, która cieszy się ze wspólnych podróży z tatą jak Cygan na wieść że mu przyznali socjal w podwójnej wysokości.
Ale po kolei. Jako człowiek nauczony że w Polsce nie wolno nic, nikomu i nigdzie - zacząłem od wertowania przepisów, co musi mieć moje kochane dziecko (albo może inaczej - co muszę kupić :-)) aby mogło jechać ze mną na motorowerze o pojemności skokowej 49 ccm. Tu cytat: "Przepisy ustawy z dnia 20 czerwca 1997r. Prawa o Ruchu Drogowym nie zabraniają przewożenia nawet małych dzieci na motocyklach pod jednym warunkiem „...prędkość dopuszczalna [...] motocykla (również z przyczepą) i motoroweru, którym przewozi się dziecko w wieku do 7 lat wynosi 40 km/h" (Rozdział 3 Art 20.ust 6.3). Ponieważ bezpieczeństwo pasażera - w tym przypadku dziecka - zależy bezwzględnie od kierującego pojazdem, powinien on również kontrolować to, co robi dziecko. W niektórych przypadkach lepiej więc sadzać je przed kierującym (w przypadku motocykla najczęściej na baku) lub w specjalnym siedzisku montowanym na kanapie jednośladu."
Jedyne - jak doczytałem - co musi posiadać dziecko to kask.... w tym celu wybraliśmy się do sklepu i zakupiliśmy słowacki atestowany (a tam słowacki... atestowany... przecież najważniejsze było to że jest RÓŻOWY I MA POMARAŃCZOWE MOTYLKI :-)))))))) ) hełm na małą pacynkę.
Tego popołudnia pojechaliśmy pierwszy raz "ansfaltem" ponad 2 km nad piękny przełom rzeki Kocinki, gdzie można w polach obejrzeć najprawdziwszy bród... Już myslimy nad goglami, bo muszki lecą do oczu. Pozycja - z przodu przed kierującym, mogę kolanami dodatkowo trzymać małego przyjaciela. Prędkość 20-30 km/h na II lub IIIcim biegu, może trochę rowerowa, ale pozwala na pełną kontrolę nawet w piasku. I tak sobie podróżujemy, jak tylko pozwala pogoda, choć raczej bardziej zwiedzamy. Wkrótce fotki z naszych podróży ! Jedno wiem na pewno - dziecku sprawia to 105 % frajdy i fun'u :-))))
A Wy próbowaliście ? Może macie jakieś przemyślenia w tym względzie ? Zapraszam do dyskusji.
Komentarze : 9
Dawno dawno temu kiedy byłem małym chłopcem ojciec woził mnie na baku na wfm'ce potem na kobuzie. Mało tego, za ojcem często siedziała matka a między ojcem a matką moja siostra :) Tak nie tylko podróżowała moja rodzina, tak się jeździło.
Cześć! Każdy rodzic najlepiej wie co jest dobre dla dziecka. Ja zacząłem zabierać swoje na motor, kiedy miało 8 lat i mogło pewnie siedzieć z tylu. Przejechaliśmy razem wiele tysięcy kilometrów, bezcenne przeżycia. Pozdrawiam!
Dzieciakom to sprawia frajdę niesamowitą. Służę swoim przykładem, bo na baku też śmigałem (bałem się, ale i tak było fajnie).
Moja córka jest non stop w siniakach i strupach. Rozwala się na rowerze, na rolkach, na które coraz częściej wyjeżdża bez kasku, niestety. Na basenie podtopiła się już kilka razy, ale ciągle uwielbia wodę i pływa coraz lepiej. Nie ma nadwagi, a na swoim małym rowerku potrafi przejechać więcej niż nie jeden dorosły fan piłki nożnej ...oglądanej tylko z piwkiem w ręku przed TV. Nie ma tabletu ani smartfona. Mógłbym dalej wymieniać.
Tylko tyle, że ja widzę dużą różnicę między wyciąganiem dziecka spod klosza, a lataniem na moto po drogach publicznych z dzieckiem na pokładzie.
Dziwne to co piszecie - jakoś sami byliśmy mali, jeździliśmy na motorynkach, simsonach, wujkowie wozili nas na ETZ 150, bracia cioteczni na ogarze... skakało się z mostu do rzeki i wiele innych rzeczy.
Dzisiaj wozi się dzieci jak napisał saymon_125 w fotelikach z cioma poduszkami i chucha i dmucha. Tylko co te dzieci widzą poza ekranem tableta i tysiącem kolorowych gadżetów.... jakoś takie brudne i troche niebezpieczne dzieciństwo lepiej mi się kojarzy ;-)
Dzieciaka wozic na moto to totalny kretynizm
Posadziłem kiedyś córkę przed sobą zaraz za bakiem i przewiozłem 30 metrów drogą osiedlową nie przekraczając 10 km/h, bo bardzo mnie o to prosiła i robiłe te swoje oczka... Na tym zakończyliśmy jednak etap wspólnych przejażdżek.
Mam kilkuletnią córkę, która 3 lata temu uległa w domu dość poważnemu wypadkowi bardzo nieszczęśliwie upadając z wydawałoby się dość niewielkiej wysokości. Nie będę wchodziłw szczegóły, bo nie jest moją intencją straszenie kogokolwiek ani wywoływanie mdłości, ale to co najbardziej utkwiło mi w pamięci to potworny ból na widok tak bardzo okaleczonej i cierpiątej pociechy. Nigdy nie zapomnę jej przerażonej, bezradnej minki o oczu błagających o pomoc. Pamiętam jak nie czekając na karetkę pędziłem do szpitala łamiąc wszelkie możliwe przepisy... potem noc pod blokiem operacyjnym i wreszcie ukochana buźka oszpecona na paskudną blizną, która już zawsze będzie mi przypominać o tym jak kruche są nasze pociechy i jak niewiele trzeba, by stało się im coś bardzo niedobrego.
To był jeden z wypadków, którego praktycznie nie można było uniknąć nie zamykając dziecka na czas dzieciństwa w klatce... ale wyrzuty sumienia i tak pozostaną. Bo teoretycznie każdemu wypadkowi można w jakiś sposób zapobiec.
Cieszmy się, że mamy zdrowe i dobrze rozwijające się dzieciaki. Pewnie, że nie ma nic fajniejszego niż dzielenie własnego hobby i radości z niego płynącej z kimś bliskim, ale przecież są rowery, rolki, chodzenie po górach, podróże w egzotyczne zakątki świata i wiele wiele innych... Trzymajmy tylko, jako rodzice, dzieciaki z dala od motocykli. Wszyscy jesteśmy swiadomi tego, że pewnych wypadków komunikacyjnych nie można uniknąć choćbyśmy nie wiem jak ostrożnie i przepisowo jechali. Jeśli nasze pociechy muszą brać w nich udział, niech siedzą w bezpiecznych fotelikach, otoczone 6-ścioma poduszkami powietrznymi i toną blachy...
W nexxonie nie mam baku, ma budowę lekko skuterową.
Faktycznie szybko się nudzi, więc daleko się nie wybieram, póki co jeżdżę dookoła komina. Ważne żeby dziecku powiedzieć że jest jakiś cel (u nas a to sklep, a to kapliczka, a to bunkier, a to rzeczka) bo jeżdżenie bez wyraźnie zarysowanego celu nuży. No i musi też chcieć podróżować co najważniejsze, jak nie czuje fun'u to bez sensu. Moja córka jest uśmiechnięta i zawsze schodzą mówi mi że bardzo mnie kocha :D więc chyba jej się podoba :D
Też myślę w przyszłości nad podobnym rozwiązaniem.
Mam jedno ale - dzieci, szczególnie małe, nie są cierpliwe. 10 min wysiedzi, ale co jeśli droga trwa 1h i dzieciaczek sie zaczyna nudzic? No i z przodu jak sidzi, a masz spory bak, to ciezko sie chyba kieruje nie?
Archiwum
Kategorie
- Biznes i rynek (27)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)